Efinazon (ephinazone) to jedna z wielu pochodnych metakwalonu które pojawiły się na rynku próbując zastąpić oryginał – metakwalon. Jednym udaje się bardziej, innym już niezbyt. Wygląda na to, że efinazonowi udaje się to bardziej.
Efinazon to syntetyczna pochodna chinazolinonu, będąca jednym z wielu analogów metakwalonu – leku niegdyś używanego jako środek nasenny. Z biegiem lat metakwalon stał się jednak popularną używką rekreacyjną i w rzeczywistości mało kto stosował go jako lek na bezsenność. Niezwykle popularny w latach 70. oraz 80., metakwalon zapisał się na kartach historii jako substancja niesamowicie euforyczna, zażywana w manierze podobnej do tej w jakiej teraz my stosujemy MDMA. Choć był to w gruncie rzeczy środek uspokajający, zyskał rzesze fanów którzy do dziś wspominają „stare dobre czasy” kiedy lekarz wypisywał im recepty na metakwalon.
Pod koniec lat 80. i na początku lat 90. problem związany z nadużywaniem metakwalonu był bardziej niż widoczny. Każdy wiedział, że metakwalon bierze się rekreacyjnie, a nie terapeutycznie. Przysporzyło to kłopotów także firmom farmaceutycznym które zajmowały się produkcją i marketingiem metakwalonu – pod jego wpływem ludzie popełniali sporo przestęsptw, co wiązało się z tym, iż przedstawiciele tychże firm potem musieli się tłumaczyć po sądach, że to wcale nie wina tabletek, które reklamują. Metakwalon można jako tako porównać do benzodiazepin, tak więc wyjaśniałoby to dlaczego ludzie pod jego wpływem podejmowali niezbyt mądre decyzje.
Tłumaczenie się po sądach i zaostrzanie warunków na podstawie jakich wypisywane są leki jednak nie były korzystne ani wizerunkowo ani finansowo dla tych firm, dlatego z początku postanowiono zmienić nazwy preparatów zawierających metakwalon, z tych najbardziej znanych (m.in. Mandrax i Quaaludes) na inne, mniej kojarzące się z rekreacyjnym zażywaniem substancji psychoaktywnych, aby uniknąć medialnej nagonki. Jednak to nie pomogło, a wieść o zmianie nazw preparatów szybko się rozeszła. Fala zatruć oraz naćpanych imprezowiczów robiących pod wpływem metakwalonu conajmniej dziwne rzeczy zmusiła producentów tej substancji do wstrzymania jej produkcji oraz marketingu. Z początku tymczasowo, a niedługo później na stałe. W ciągu kilku lat metakwalon został całkowicie wycofany z obrotu i lecznictwa, a ludzie którzy faktycznie mieli przepisany metakwalon na jakieś schorzenia, zostali „przestawieni” na inne leki.
Obecnie na świecie farmaceutyczny metakwalon praktycznie nie istnieje. Został wycofany z lecznictwa we wszystkich krajach świata. Co prawda miały miejsce próby nielegalnej produkcji metakwalonu, jednak nie były to przedsięwzięcia opłacalne – lwia część użytkowników metakwalonu zwyczajnie przerzuciła się na inne substancje, takie jak benzodiazepiny, a sama produkja metakwalonu, nie dość że nie taka łatwa, to półprodukty w niej używane, a dokładnie orto-toluidyna są wysoce toksyczne i ktoś nie do końca wprawiony w chemiczny fach może zrobić krzywdę nie tylko sobie, ale i innym.
Wraz z metakwalonem wycofanym z rejestrów leków na całym świecie, w szarej strefie pojawiło się wiele jego pochodnych. Jedną z nich jest efinazon, którego nie należy mylić z etakwalonem. Efinazon jest izomerem pozycjonalnym metakwalonu, który zawiera jedną grupę etylową w 2. pozycji zamiast dwóch grup metylowych w pozycjach 2. oraz 3′. Według opisów doświadczeń które można znaleźć na forach internetowych, efinazon jest na tę chwilę najlepszym substytutem dla metakwalonu. Dawkowanie efinazonu jest porównywalne do dawkowania metakwalonu, podobnie jak jego czas działania. Również podobnie jak metakwalon, efinazon da się waporyzować. W przeciwieństwie do wielu pochodnych metakwalonu takich jak metylometakwalon, efinazon nie wywołuje drgawek przy zażywaniu wysokich dawek. Wszystko wskazuje więc na to, że najbliższy metakwalonowi jest efinazon.
Autor tekstu: horsii